Leczenie prądem
Proszę się nie obawiać –
nie chodzi tutaj o rażenie prądem. Chodzi o leczenie człowieka poprzez
przykładanie elektrod, przez które przepływa prąd o określonej częstotliwości.
Te częstotliwości wchodzą w rezonans z wnętrzem naszego ciała, dzięki czemu
można diagnozować nieprawidłowości i je leczyć. Dokładnie działa to tak, że
ludzkie ciało wytwarza napięcie elektryczne o danej częstotliwości. Jeśli w
ciele ludzkim znajdują się pasożyty, wirusy, bakterie, a także skupiska komórek
nowotworowych, to częstotliwość napięcia wytwarzanego w określonych rejonach
ciała ludzkiego będzie miała odmienna. Lata badań i doświadczeń – co
zawdzięczamy dr Huldzie Clark – pozwoliły ustalić swoiste częstotliwości dla patogenów występujących w ciele ludzkim, a dr Clark opracowała generator tych
częstotliwości, tzw. zapper.
Obecnie szereg prywatnych
klinik/centrów zdrowia nazywa to biorezonansem. Wystarczy wrzucić w
wyszukiwarkę to słowo i wyskoczy co najmniej kilka punktów świadczących takie
usługi. Biorezonansem diagnozuje się co siedzi w ludzkim ciele, a potem
odpowiednimi częstotliwościami można uderzyć w te patogeny i je zwalczyć w
ciągu kilku dni. Według dr Clark „Każdy sygnał przesunięty dodatnio,
niesymetrycznie względem polaryzacji zasilania, zabija wszystkie bakterie,
wirusy i pasożyty jednocześnie. Warunkiem jest dobranie odpowiedniego napięcia (5-10 woltów), czasu trwania (7 minut) i częstotliwości (10-500 000 Hz).” Tymczasem gabinety
oferujące biorezonans każą sobie płacić za usuwanie pojedynczego patogenu, a
nie wszystkich na raz. Także sama diagnostyka patogenów odpowiednio kosztuje –
osobno diagnozowane są pasożyty, osobno wirusy, osobno nowotwory, osobno
bakterie. Według dr Clark „Najlepszym sposobem na szybkie pozbycie się zarazków
jest generowanie częstotliwości o niesymetrycznej, dodatniej polaryzacji, ale
jednorazowy zabieg nie wystarczy. Trzy zabiegi pozwalają pozbyć się wszystkich
intruzów. Dlaczego trzy? Pierwszy zapping zabija wirusy, bakterie i pasożyty,
ale po kilku minutach pojawiają się inne. Wnioskuję, że zostają uwolnione z
martwych robaków, które wcześniej zainfekowały. Drugi zapping niszczy uwolnione
wirusy i bakterie, lecz wkrótce część wirusów mnoży się ponownie. Widocznie
musiały zarazić resztę pozostałych bakterii. Po trzecim zappingu nigdy nie
znajduję wirusów, bakterii ani pasożytów - nawet po kilku godzinach.”
Na stronach gabinetów
oferujących usuwanie biorezonansem patogenów napisane jest, że na niektóre
potrzeba sześć, albo i więcej zabiegów. Zastanawiam się, czy ten biorezonans
wykonywany jest na tych samych zasadach co zapping? Czy jest tak samo skuteczny?
I czy większa liczba zabiegów koniecznych do wyeliminowania określonych
patogenów jest wynikiem maksymalizacji zysku tych placówek? Tego pewnie się nie
dowiesz. Chyba że wykonasz po każdym zabiegu biorezonansu test na obecność
patogenów w innym gabinecie i tym samym sprawdzisz, czy coś jeszcze masz w
sobie, czy już nie.
Zamierzam na sobie
przetestować biorezonans. Najpierw wykonać test na obecność pasożytów – mogę się
założyć, że jakieś mam, bo każdy ma i wzajemnie siebie zarażamy. Potem planuję
ustalić ilość zabiegów do zwalczenia tychże pasożytów i obserwować reakcje
ciała i umysłu.
Zachęcam każdego do zgłębienia
tematu.
Bardzo ciekawie napisane. Jestem pod wielkim wrażaniem.
OdpowiedzUsuńBardzo ciekawie napisane. Pozdrawiam serdecznie.
OdpowiedzUsuń